Gdy ja zasnęłam…
W moim pokoju odezwał się huk. Rodzice i Kuba podbiegli w
kierunku mojego pokoju. Otworzyli drzwi i zobaczyli mnie. Dziewczynę, która
jakby poszła spać. Mama podbiegła do mnie i zmierzyła mi tętno. Poczułam jej
zimny dotyk na mojej szyi.
- Ma niskie
tętno – odezwała się po chwili. – Musimy zabrać ją do szpitala. Tutaj nie dam
rady jej ratować.
Chyba jeszcze o tym nie mówiłam ale moja mama
pracuję w szpitalu jako ,, lekarz chorób niewiadomych ‘’. Zdobyła już tytuł
,,Światowego sławy chirurga ale dla nas wróciła do mniej czasochłonnej pracy. Wracając do mojej sytuacji wzięła mnie do auta
i pojechaliśmy do szpitala. Podróż była długa jak ta kiedy jechaliśmy do nowego
domu. Czułam się fatalnie ze względu na
nierówne drogi.
Gdy skończyły się błotniste drogi
zaczęło się miasto. Przejechaliśmy ze 300m i z prawej strony ujrzałam biały
budynek z napisem ,, Szpital im.
Katarzyny Białej’’. Tak, to imię i nazwisko mojej mamy. To jej firma więc wszyscy powinni jej
pomóc, ponieważ jest szefem. Zabrali mnie do oddziału ratunkowego
natychmiastowego. Auto podjechało pod dach i cały oddział pobiegł mi z pomocą.
Młoda brunetka z falowanymi włosami otworzyła leżak i dwie pary mężczyzn wzięło
mnie i położyło na nosze.
Przepraszam, że taki mały a tak długo na niego czekaliście ;(.
Po prostu połowa rozdziału mi się usunęła i nie mogłam nic z tym zrobić.
Do następnego rozdziału i zapraszam do czytania bloga ,,Złoty Kuferek''.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz